blogzpodrozy.pl

Stambuł i ja

Swój wyjazd do Stambułu mogę streścić w trzech słowach „Przybyłem, zobaczyłem, przytyłem”. Pomimo tego, że miasto robi wrażenie pod każdym względem, mnie najbardziej zafascynowała ilość knajpek. Na każdej, nawet najmniejszej uliczce na obrzeżach miasta były dziesiątki miejsc gdzie można zjeść coś na ciepło. Z każdej strony wzrok przyciągały neony lokanta, bufe, kebap, burek. I jak tu nie przytyć? Ale nie o jedzeniu miało być tylko o mieście…

Decyzja o wyjeździe zapadła szybko, praktycznie z dnia na dzień. W poniedziałek kupiłem bilety, zarezerwowałem hotel, znalazłem przewodnik na allegro a w niedzielę po południu obiad jedliśmy już na Sultanahmet w Stambule.

Znajdź hotel w Stambule na portalu hotelscombined:

Przyznam szczerze, że pierwsze widoki zza okna tramwaju jadącego do centrum nie zrobiły na mnie wrażenia. Szaro, nudno i brudno. Na szczęście czym bliżej centrum tym miasto robiło się coraz ciekawsze. Nawet pomimo to, że padał deszcz…
W tramwaju pierwszy raz zetknąłem się z turecką gościnnością, wyciągnąłem mapę żeby sprawdzić gdzie jesteśmy i już po 20 sekundach dwóch starszych panów spytało czy przypadkiem nie potrzebujemy pomocy. Miłe…
Wcześniej wspomniana gościnność przydała się kiedy po wyjściu z tramwaju zaczęliśmy szukać swojego hotelu. Niestety na mapkę google nie mogłem liczyć, bo w rzeczywistości wszystko wyglądało zupełnie inaczej, ale na szczęście pierwsza napotkana osoba bezbłędnie pokierowała nas pod sam hotel. Hotel Emek wynajęty przez internet nie był najwyższych standardów, ale znajdował się w samym centrum miasta, 500 metrów od Błękitnego Meczetu. Jeśli wybieracie się do Stambułu to hotelu szukajcie w okolicy dworca Sirkeci, wszędzie będziecie mieli blisko.

Następnego dnia pogoda poprawiła się na tyle, że do dziś mogę chwalić się turecką opalenizną ;)
Zwiedzanie zaczęliśmy od najbliższej okolicy, stopniowo zapuszczając się w dalsze rejony. Przez tych kilka dni obeszliśmy i objechaliśmy sporą część miasta, ale i tak do zwiedzenia zostało co najmniej drugie tyle.

A to kilka miejsc, które zwiedziliśmy:

Błękitny Meczet

Pałac Topkapi

Wieża Galata


Cysterny Bazylikowe


Hagia Sofia


Wszystkie zdjęcia ze Stambułu

Z tych kilku miejsc najmniejsze wrażenie zrobił na mnie Pałac Topkapi. Ładny, owszem, ale… pałac jak pałac ;) Miło za to wspominam park znajdujący się nieco poniżej pałacu, tysiące tulipanów, kolorowe papugi, fontanny, naprawdę rewelacja!

W ciągu tygodnia przybyło mi z tysiąc przyjaciół, z każdej strony słyszałem „heloł maj friend, łonna baj some perfum? mejbi dżins?” :) Ale to taki lokalny „folklor”, do którego trzeba się przyzwyczaić. Tak samo jak do tego że Polacy brani są za Rosjan. Sklepikarze słysząc jak rozmawiamy ze sobą po polsku zagadywali do nas po rosyjsku. Raz, kiedy wyjaśniłem skąd jesteśmy, w odpowiedzi usłyszałem „Polacy lepsi niż Rosjanie, dużo lepsi” :)

Oczywiście nie samym zwiedzaniem człowiek żyje i trzeba też czasem coś zjeść. Staraliśmy się wybierać miejsca gdzie jedli miejscowi i unikać knajpek nastawionych głównie na turystów. Ze nalezieniem takich miejsc nie było najmniejszych problemów, wystarczyło zapuścić się w boczne uliczki żeby odkryć setki lokalnych knajpek.

I jeszcze coś, miasto może sprawiać wrażenie pogrążonego w chaosie. Ponad 10 milionów mieszkańców, dwa kontynenty, tysiące ludzi na ulicach, tysiące trąbiących samochodów, tysiące sklepikarzy i restauratorów, super biurowce obok walących się domów, place budowy, fabryczki podrabianych torebek, ale jakoś się to wszystko kręci. Na ulicach nie było brudniej niż w Warszawie a biegając o 23 z aparatem po mieście czułem się całkowicie bezpiecznie.

Jestem pewien że do Stambułu jeszcze wrócę, chociażby po to żeby zjeść ciepłego burka ze szpinakiem :)

A Wy byliście w Stambule? Napiszcie co sądzicie o tym magicznym mieście…