Na granicy z Albanią mieliśmy pierwszą ciekawą przygodę. Stojąc w kolejce do stanowiska celników zauważyłem jak za nami podjeżdża taksówka, wysiada z niej pasażer i wyciąga z samochodu nową oponę (widocznie w Macedonii są tańsze). Taksówka odjechała a człowiek stanął za nami w kolejce. W międzyczasie po stronie albańskiej przyjechał busem jego kolega, jak gdyby nigdy nic przeszedł przez granicę i również stanął obok naszego samochodu. Koledzy z nudów zaczęli o czymś rozmawiać, spojrzeli na nasz samochód, uśmiechnęli się i jednocześnie wykrzyknęli: „Polooonia!! Boniek! Boniek! Booonieeek!” :) 10 kilometrów po przekroczeniu granicy wyprzedzili nas swoim busem, trąbiąc i dalej krzycząc „Boniek”. Miło :)
Galeria zdjęć z Albanii
Droga przez Albasan do Fier była w miarę dobra, na pewno nie gorsza od podwarszawskich dróg, którymi codziennie jeżdżę. Niestety za Fier było już dużo gorzej, 10 kilometrowy odcinek pokonywaliśmy ponad pół godziny, dziury wzdłuż drogi, w poprzek, na ukos, mniejsze, większe, wyłaniające się znienacka za zakrętem i widoczne już z daleka. Dziury w dziurach, dziury na dziurach, masakra. Dziwne, że tylko my jechaliśmy tak powoli, inni jakby nie dostrzegali tych „mankamentów” drogi. A może mieli lepsze samochody…
Dla lubiących liczyć przykładowe ceny w Albanii
Dwupokojowy apartament w nowiutkim hotelu – 50 euro
1 euro w banku – 138 leków
cena paliwa – 178 leków / litr oleju napędowego
obiad w restauracji – około 20 zł / osoba, 30 zł z piwem i przystawkami
duża pizza – 10-15zł
Tak szukając dojechaliśmy do samej Vlory. W sumie skończyło się całkiem dobrze bo wylądowaliśmy w miłej restauracyjce z menu pełnym wegetariańskich dań, no i widokiem na morze. Ponieważ zeszło nam się dłużej, niż planowaliśmy postanowiliśmy nie jeździć już więcej tego dnia i poszukać hotelu we Vlorze. Centrum miasta było zbyt hałaśliwe, ale jadąc wzdłuż wybrzeża na południe znaleźliśmy bardzo fajną plażę i kilka hoteli przy niej. Naprawdę polecam to miejsce, plaża nazywa się Kristal, a hotel który wybraliśmy to Golden Hotel. Na początku były małe problemy żeby dogadać się z właścicielem – on znał tylko włoski i albański, ja polski i angielski, ale używając kartki i ołówka szybko doszliśmy do porozumienia w kwestii ceny za apartament. Właśnie! nie wiem czy wspomniałem o tym wcześniej, język włoski jest popularniejszy niż angielski w całej Albanii.
Co prawda do centrum trzeba podjechać samochodem, ale fakt, że na plażę jest 50 metrów rekompensuje wszystko. No i ten widok z tarasu… :) Sam nie wiem co mi sprawiało większą przyjemność, leżenie na plaży czy patrzenie na nią z tarasu. W każdym razie miejsce super, zarówno jeśli chce się popływać w ciepłym morzu jońskim jak i poleżeć na słońcu. Ja najczęściej odpoczywałem tak:
Ewentualnie obserwowałem morze z tarasu:
Vlore opuściliśmy z żalem, ale również nadzieją, że dalej będzie równie ciekawie. Czy było? dowiecie się w trzeciej części relacji…
Hotele w Albanii
Vlore
- Hotel New York – położony dość daleko od centrum (jakieś 30 min na piechotę), ale za to posiada swoją małą plażę. W okolicy dwie małe knajpki i w zasadzie tyle. Miejsce o tyle fajne, że bardzo ciche.
- Hotel Partner – wysoki poziom, w samym centrum miasta, do plaży niedaleko.
- Hotel Vlora – tani, ale daleko na plażę
- Hotel Lux Vlore – równie tani i równie daleko na plażę
Sarande
- Brilant – w samym centrum, blisko plaży, wysoki poziom
- Blue Sky – blisko do plaży i blisko do centrum
Durres
- Bella Vista – centrum miasta, do plaży trzeba dojść
- Albion – w okolicy bardzo długa plaża
- Benilva – dość daleko od centrum