blogzpodrozy.pl

Zalew Zegrzyński – niewykorzystany potencjał

Tydzień temu wybrałem się nad Zalew Zegrzyński, jedyną większą wodę w okolicy Warszawy. Oczywiście nie po to, żeby się kąpać, ale z chęci popatrzenia na żaglówki i posłuchania szumu fal :)

Zalew mógłby być naprawdę fajnym miejscem na weekendowe wyjazdy za miasto, niestety według mnie jego potencjał nie zostały wykorzystany nawet w 50%. Mówię to jako osoba, która tylko patrzy na żaglówki, pewnie żeglarze mają lepsze zdanie o Zalewie. Z wody nie widać brudnych plaż, braku infrastruktury, drogich parkingów  i kiepskich knajpek… W zasadzie wymieniłem wszystkie swoje zastrzeżenia, może nie jest tego dużo, ale wystarczająco, żeby mieć takie zdanie o tym miejscu.

Co do brudnego nabrzeża, nie wiem czy mieć większe pretensje do śmiecących plażowiczów czy do gminy, która niewystarczająco się przykłada do sprzątania okolicy Zalewu. Zobaczcie sami, mnie ten widok przeraził:

Oczywiście, śmieci to nie wszystko. Do pełni szczęścia brakuje mi knajpek nad samą wodą, zadbanych plaż, ławeczek, miejsc gdzie można rozpalić grilla  no i oczywiście… czystej wody w Zalewie :)

Żeby nie było, że potrafię tylko marudzić – lubię Zalew, szczególnie Port Jachtowy Nieporęt, jedno z fajniejszych miejsc w tej okolicy – jest gdzie zjeść, napić się kawy, posiedzieć nad wodą, pograć w siatkówkę. Szkoda, że cała okolica Zalewu nie jest tak zorganizowana…

Kilka przykładów na to, że nad Zalewem może być fajnie:

Wracając zajechaliśmy do restauracji „Klepisko”, miejsce samo w sobie fajne, ale jedzenie niestety mocno średnie. W dodatku z płatnym parkingiem – 7 zł, po okazaniu paragonu z restauracji obsługa parkingu zwraca 5 zł. Absurd. Zwłaszcza, że jedzenie w knajpce tanie nie jest…